poniedziałek, 7 stycznia 2013

003 - Wielki powrót

Ohayo!

Doskonale wiem, że pewnie nie tęskniliście, ale uraczę Was nowym postem. Byłam kompletnie wyczerpana ostatnimi dniami, zakuwałam do poprawek, a teraz w końcu mogę wziąć spokojny wdech i odprężyć się. Zbuntowałam się i postanowiłam, że Quo Vadis czytać nie będę, gdyż język tej książki najzwyczajniej w świecie mnie przeraża, a poza tym męczy. Cóż, Pani od polskiego zlitowała się i powiedziała, że będziemy mogli oglądać film, więc mogłam trochę złapać oddechu od nadmiaru materiału, za którym i tak nie nadążam.  Na szczęście znajduję kilka chwil, aby coś tu 'skrobnąć', ponieważ do mojej codziennej pracy dochodzi nauka, potem jakaś miła lektura, tym razem będzie to "Iskra" autorstwa Kristin Cashore, które jest miła do czytania, napisana lekkim językiem, krótko mówiąc - odprężająca. Potem szykuję się na skok na 'Wiedźmina', którego tata skompletował, co mnie bardzo ucieszyło, gdyż tyle pochlebstw w internecie mają na prawdę tylko dobre książki. Hańba mi, że wcześniej go nie czytałam...
Moje życie kręci się wokół samego w sobie przeżycia kolejnych dni. Jednak czy kiedyś było inaczej? Cóż, dzisiaj w szkole, o dziwo, lekcje minęły szybko, gładko i przyjemnie, pomijając fakt, że to poniedziałek.
Dopiero teraz uraczyłam komputer mą obecnością, a na liczbie wyświetleń bloga wyświetla się 666. Nie powiem, rozbawiło mnie to. Mam brak motywacji do czegokolwiek. Dzisiaj od kilku tygodni pozmywałam naczynia, a wcześniej było to naturalne. Jednak pociesza mnie myśl, że jeszcze tydzień i ferie, radować się trzeba.
Ostatnio nie wiedzieć czemu, jeśli nie wyczuwam obecności osoby, która jest przy mnie robię się smutna. Siedzę i tępo wpatruję się w ścianę, co chwilę zerkając nerwowo na komórkę, czy przypadkiem nikt nie napisał. Czasem wydaje mi się, że bez niektórych osób jestem po prostu nikim. Jeszcze bardziej szarą i depresyjną osóbką z nosem w książkach.
Zwykle staram się jakoś poprawić sobie humor, czy to jakimś zabawnym wspomnieniem, tekstem z jakiegoś anime, ale nagle nic mi nie wpada do głowy, a nikt się przecież nie odezwie oprócz Azumi, a gdy jest chwilowo nieobecna to szkoda gadać. Czy ja na prawdę jestem tak odpychająca, czy to tylko moja wyobraźnia. Może nie wyglądam, ale nie ufam zbyt wielu osobom, ciężko jest ze mną nawiązać kontakt, i ciężko dotrzeć, czy dowiedzieć się czegoś o mojej przeszłości.
Doszłam do wniosku, że chciałabym zostać psychologiem. Zwykle umiem pomóc innym osobom, ale sobie nie. Lubię mieć to poczucie, że ktoś może być mi wdzięczny, czy podziękować mi jakbym życie uratowała.
jak zwykle smęcę, jakbym była człowiekiem, który ma najgorzej na świecie. Urodziłam się zdrowa, nie prześladują mnie w szkole, nie jestem ofiarą przemocy domowej... A jednak nadal czuję się źle, choć to pewnie może być przez Was odebranym jako egoistyczne żale żałosnej nastolatki.
Cóż, w sumie Wam się nie dziwię, moje posty są nieskładne i nic ciekawego do nich nie wnoszę, a pomimo to męczycie się aby skomentować to jakbym przynajmniej książkę napisała.
Zostawiam Was więc ze swoim pewnie ciekawszym życiem, jak również ulubionym endingiem Soul Eater'a :
http://www.youtube.com/watch?v=dpFYYqrn6U0
Zakochałam się w nim, dosłownie ciągle słucham, ale przynajmniej odświeżyłam moją playlistę.
Dobranoc, kłaniam się w pas.

4 komentarze:

  1. E tam. Ja cały czas patrzę czy nie napisałaś postu, a tu nic i nic... .____. Tak samo jak Ty nie mogę się doczekać ferii! ;D

    OdpowiedzUsuń
  2. Daj spokój, sama powinnaś mieć dla siebie co najmniej taką wartość jak osoby które cię otaczają. Nie wolno cenić tylko innych. A taki pesymizm nigdy nie wychodzi na dobre.

    OdpowiedzUsuń
  3. O właśnie skończyłam czytać Soul Eatera,świetna manga,anime też muszę obejrzeć.
    Też myślałam o zostaniu psychologiem,ale wymaga to zbyt dużego poświęcenia i presji.
    Quo Vadis nie jest takie złe,to jedna z tych "znośnych" lektur,a teraz wchodzą Krzyżaki i te sprawy,więc nie będzie tak łatwo.
    Powodzenia w nauce.

    OdpowiedzUsuń