poniedziałek, 21 stycznia 2013

006 - Jestem Bogiem.

Ohayo!
Notka na szybko, jak głosi tytuł - Jestem Bogiem. Mam oby dwie straszne historie na głównej * macha rękami w niepohamowanej radości * - moje starania literackie, czyli opowiadania z końca zeszytu do religii, zostały uznane wśród internautów, jeej *-*
Więc obydwie historie na straszne-historie.pl
http://straszne-historie.pl/story/1183
http://straszne-historie.pl/story/1187
Jakby co możecie wpaść na stronkę, jeśli lubicie takie klimaty. Jak widać - oznaczam się nickiem Lunaaa, więc pewnie wrzucę coś nowego.
Branoc, słodkich koszmarów :3

sobota, 19 stycznia 2013

005 - Coś nowego?

Ohayo!
Tak więc wróciłam z zaświatów, przygotowana na Wasze okrzyki radości ( to oczywiście żart, w rzeczywistości sobie tak nie schlebiam ). W każdym bądź razie, pobyt w Lesznie poprawił mi odrobinę humor, tak jak Wasze komentarze, z których mogę wywnioskować, że czekaliście na tę chwilę z zapartym tchem.
Jednakże nie będzie tu o moim życiu prywatnym, które jest nudne i przewidywalne niczym najgorsze anime z fatalną grafiką. Do czego zmierzam?
Może nie zauważyliście, jednak jestem osobą nieśmiałą i wolę chować swe przemyślenia gdzieś na dnie mózgu. To czego nie mogę powiedzieć publikuję tu, gdyż w sieci jest mi o wiele wygodniej, zważając na fakt, że nawet nie wiecie jak mam na imię ( nie wliczając Noriko i Ann ).
Czemu napomknęłam o anime? Gdyż jest to jedno z mych obecnych zainteresowań. Łykam po kolei kolejne, niestety rzadko strzelając w dziesiątke. Niestety, patrzę po tytułach, przez co przed nosem umykają mi istne perełki w tym całym rozgardiaszu na stronach internetowych.
Więc, postanowiłam napisać swą własną opinię na temat jednego z nielicznych anime, które jest z pewnością warte uwagi, nawet jeżeli zraża Was gatunek 'Romans'
Mianowicie - Angel Beats:
Recenzja:
Pierwsze wrażenie:
Jednym z moich dziwacznych zboczeń jest automatyczne zniechęceniem angielskim tytułem. Tutaj może się wiązać z wymową japończyków, którzy w przykry, aczkolwiek zabawny kaleczą język angielski. Przykładem może posłużyć 'Soul Eater' przy której imię 'Soul' wymawiane było 'Sour' ( oczywiście wiem, że to ogółem zasada językowa ) czy 'Black Star' brzmiało mniej-więcej 'Braku Sta'.
Ale nie o wyżej wymienionym anime mowa, tylko o Angel Beats!
Jak już napomknęłam, zraził mnie tytuł wzięty z angielskiego,  jednakże kierowałam się nadzieją, przeprawiając się przez pozytywne oceny na forach.
Cóż, pomimo języka, od razu zaintrygował mnie ten tytuł, gdyż wcześniej nie miałam styczności z anime czy mangą, o iście anielskiej fabule.
W początkowej ocenie grafiki pomógł mi drogi wujek Google, który sprawił, że w moim sercu zakiełkowała nowa nadzieja, ze względu na ładnie wykończoną grafikę.

Fabuła:
Jak można po wcześniejszym opisie wnioskować, można nastawić się na temat Boga ( którego jednak nie było dużo, ba!, nawet nie było odpowiedzi na te rzadkie pytania ).
W pierwszym odcinku mamy szansę poznać Yuzuru, który z początku może przypominać po prostu nieprzytomnego, zdemoralizowanego chłopaczka leżącego na ulicy. Oczywiście nie jest to trafne stwierdzenie, gdyż kilka sekund później wraz z głównym bohaterem, mamy okazję poznać energiczną ( czasem aż nazbyt ) Yuri, która na szybko tłumaczy oszołomionemu chłopakowi, że jest martwy i namawia go do dołączenia do oddziału 'Wcale-Nie-Martwi', który walczy z Bogiem i istotami z nim związanymi. Wtedy również mamy szansę przyjrzeć się jednej z głównych bohaterek anime - Tenshi (jap. Anioł ). Gdy Yuzuru zauważa, że Yuri celuje w ( na pierwszy rzut oka ) bezbronną dziewczynę, traktuje ją jak niepoczytalną ( sama kwestia bycia martwym jest dosyć wstrząsająca ). Ignorując nawoływania dziewczyny, która zdeterminowana wykrzykuje, że 'cel' jest aniołem, kieruje się w stronę Tenshi. Czemu powiedziałam, że jest bezbronna? Naszego anioła możemy potraktować jak 'cichą wodę', która w chwili poznania z nowym przybyszem, swym delikatnym, wysokim głosikiem, również uświadamia Yuzuru, że jest martwy, więc tym samym w otoczeniu nie ma szpitala, co jest logiczne. Zirytowany chłopak żąda dowodu na to, że nie może umrzeć - proszę bardzo - 'bezbronna' Tenshi wytwarza ostrza ze swojej ręki i wbija w serce ( aczkolwiek nie do końca, co uświadomi nam ostatni odcinek ) zaskoczonego chłopaka, który w ostatnich sekundach przed atakiem uświadamia sobie, że stracił pamięć.
Nasz bohater budzi się potem w szpitalu, zalany zimnym potem, a jego przerażenie potęguje zalana krwią koszula.
Można by rzec, że na tym można skończyć próbę pogodzenia się z losem, jednak Yuzuru, kierując się zdrowym rozsądkiem nie wierzy, że to mogło się stać.
Takie same poglądy na tą sytuację mają członkowie oddziału SSS ( Wcale-Nie-Martwi ), więc po kilku minutach zastanowienia ( jednocześnie pod lekkim przymusem Yuri ) chłopak dołącza do buntowników.
Okazuje się, że ich celem jest zniszczenie anioła, na co 'świerzak' przymyka oko, ponieważ na początku nie widzi w niej nic złego. Oczywiście akcje są wielkim rozczarowaniem, dla osób, którzy spodziewali się gwałtownych zamachów na ową istotkę, o ile niszczycielskim planem można nazwać 'wydmuchnięcie' kartek na jedzenie ze stołówki szkolnej. Oczywiście nie obejdzie się chwil walki, w których Anioł okaże się wręcz niepokonanym przeciwnikiem. Potem mamy okazje pozać sprzymieżeńców oddziału SSS, czyli girlsbandu 'GirlsDeMo', czy umarłych wytwarzających bronie w 'Gildii'. Oczywiście samo bycie buntownikiem zobowiązuje do przeszkadzania na lekcjach, co potem jednak okazuje się dość przemyślanym, lecz błędnym działaniem, przez które mają nie zostać 'usunięci'.

Cząstkowa ocena:
Gdy z początku możemy uznać ten serial za 'lekki i zabawny' to w ciągu kilku odcinków zmienia się w istny wyciskacz łez. Oczywiście nawet tam występują chwile rozluźnienia atmosfery tanimi, lecz nadal śmiesznymi żartami. Wielkim plusem anime jest humor, czyli tak głupkowate akcje, typu latanie krzesłem po klasie, które są tak żenujące, że aż śmieszne. Nie obędzie się bez tajemnic.
Jedną, chodzącą tajemnicą jest... Tenshi, która ma jednak na imię Kanade i koniec końców, nawet bezlitosna wobec niej Yuri, żałuje, że nie mogły być przyjaciółkami.
Pomimo nieśmiałej i cichej natury 'anielicy' jest osobą, której wprost nie da się nie lubić. Szczególnie przypadła mi do gustu, choć pewnie wielu się nie zgodzi, szczególnie Ci, którzy preferują styl narwanych i w gorącej wodzie kąpanych dziewczyn, czyli Yuri.

Dobra, dobra... Ale co ma piernik do wiatraka?
To pytanie nasuwało mi się podczas wstępnych odcinków, gdyż w oczy rzuca się gatunek : Romans, lub Dramat. Nie wiem, czy uznacie to za spojler, jednakże przy późniejszych odcinkach odczuwałam wzruszenie. Oczywiście muszę pochwalić twórców za stosunkowo lekki wątek miłosny, który jednak okazuje się koszmarem dla głównego bohatera. Nie lubię anime, które podjeżdżają wymuszonymi akcjami typu ukryci kochankowie.
Moje odczucia:
Jak już mówiłam wielkim plusem anime jest mała liczba odcinków, przez co nie ciągną się w nieskończoność + stosunkowo jasne, i rzeczywiście kończące anime zakończenie. Jednak jak będziecie je oglądać to przygotujcie chusteczki!
Angel Beats! jest pełne humoru, różnego rodzaju gag, ukazując równocześnie troszkę szkolnej rzeczywistości, gdzie nikt nie zwróci na Ciebie uwagi, dopóty Twe krzesło nie wyleci w powietrze, przez co zaryjesz głową w sufit.
Od razu ostrzegam: ostatni odcinek doprowadzi do łez niejednego twardziela. Pomimo początkowo zapowiadającego się Happy Endu, wcale nim nie jest...
Młodzi ludzie, którym dopiero co dano szansę wykorzystać drugie życie, aby umożliwić im odnalezienie spokoju, często muszą się pożegnać z dopiero co odnalezionym szczęściem.


Dodatek - Mały Spojler:
OD RAZU MÓWIĘ, JEŻELI CHCECIE OGLĄDNĄĆ ANIME, NIE CZYTAJCIE! NIE CHCĘ WAS POZBAWIĆ NIESPODZIANKI.
Czemu tak zimna osoba jak Yuriko rozkleiła się na Angel Beats!?
Może się nie spodziewaliście, jednak wątek romantyczny dotyczy Yuzuru i... Kanade! Jednak jest on w pełni okazany dopiero w ostatnim odcinku. Niestety nie, nie było szczęśliwego zakończenia... Cóż, marzeniem Kanade była możliwość... podziękowania komuś. Tym kimś był nie kto inny jak Yuzuru. Tenshi miała szansę żyć, dzięki przeszczepowi serca, a dawcą był ów bohater, który umarł w wypadku pociągu. Niestety tamtym światem rządzi zasada - jeśli znajdziesz spokój - znikasz i odradzasz się na nowo. Przez co szansę na ponowne się poznanie są marne, jednak jednej parze może się udać i w głębi serca im kibicuje, nawet jeśli nie istnieją.
Przed tym wydażeniem biedna Tenshi słyszy wyznanie z ust Yuzuru, które wprawia ją ( i mnie ) w osłupienie, czyli te dwa słowa, które wprawiają o szybsze bicie serca... Jednak pomimo próśb chłopaka Tenshi chciała mu tylko powiedzieć ciche 'dziękuje', które pewnie będzie w myślach powtarzać do końca kolejnego życia...
Pomimo to Yuzuru postanawia zostać w szkole i pomagać uczniom odzyskać spokój... Pomimo ciężkiej i bardzo przeżywanej straty, zapadły mi w pamięć słowa pewnej uczennicy...:
- Ponoć na kogoś czeka...


THE END:
Choć serie bardzo ładnie, schludnie skończyli, to czuję niedosyt... Cały czas zastanawiam się - czy para, która kibicuje w końcu znów się odnajdzie by spełnić marzenie, jednej dziewczyny. Być może obietnica nie zostanie złamana.
Moja reakcja na ostatni odcinek? Proszę bardzo:
Tę chwilę płaczu przerywa mój wspaniały tata, który zawiadamia mnie, że idzie po ciocię. Świetnie, zapłakana i zasmarkana idę, aby zamknąć drzwi. Oczywiście rodziciel uśmiechnął się tylko słysząc moje jąkanie się w 'zeznaniach'. Gdy próbuję mu wytłumaczyć co zaszło, uwaga, gwałtownie znów zaczynam głośno chlipać, pomimo prób powstrzymania łez. Zestresowana zatrzaskuję drzwi i opierając się o nie, wciąż ronię łzy. Gdy w końcu przygarbiona wchodzę do pokoju, nagle zdaję sobie sprawę, że już nie mogę więcej oglądnąć, skoro została tylko cicha melodia endingu. Staczam się z obrotowego krzesła i klęcząc na ziemi nadal płaczę. Zaczynam walić pięścią w podłogę, przez co moje łzy nie mają końca. Nie znajduję determinacji aby stać i turlam się z płaczem po podłodze. Gdy w końcu wstaję zaczynam niespokojnie walić pięścią w łóżku nie przerywając mego lamentowania. Chwiejnym krokiem dochodzę do łazienki, ocieram łzy i w pozycji embrionalnej kulę się w kącie pokoju, bez emocji wpatrując się w sufit...
Piękne, czyż nie?


Takim oto akcentem kończę dzisiejszą notatkę. Jeżeli Wam się podobała recenzja, od czasu do czasu skrobnę jakoś, choć jestem otwarta na krytykę.

Pozdrawiam,
Yuriko.

piątek, 11 stycznia 2013

004 - Przepraszam.

                                                             Zawieszam.
Jak już widać na górze - zawieszam bloga. Wiem, że pewnie będziecie mi mieć to za złe i pewnie już nigdy słowem się do mnie nie odezwiecie, jednak nie mam innego wyboru. Zaniedbałam naukę, na której właśnie teraz powinnam najbardziej skupiać uwagę. Ja nawet nie zwracałam na to uwagi. Lekcje i szkoła przelatywały mi przed oczami, jak w kiepsko zmontowanym filmie. O życiu towarzyskim nie będę wspominać bo go nie mam. Biorąc pod uwagę, że są ferie powinnam pisać codziennie, o ile nie trafi się jakiś wyjazd. Jednak ja coraz bardziej zamykam się w sobie i zaoszczędzę Wam moich pesymistycznych spostrzeżeń na temat otaczającego mnie świata. Ostatnio dużo się pozmieniało, a ja nawet nie wiem czemu tego bloga reaktywowałam, skoro mogłam go zostawić w spokoju, nic nie zmieniając, abyście mogli po wyśmiewać moją dawną ortografię czy interpunkcję. Spojrzelibyście na te męczące posty opowiadające o moim szczególnie nieciekawym życiu, zastanawiając się czemu założyłam to coś. Blogiem tego nie nazwę, gdyż obrażałabym wtedy ludzi, którzy umieją często pisać notki i mają czytelników na pęczki, pisząc o swoich pasjach, czy Ci, którzy piszą jakieś opowiadania, lub opisują zwykłe dni w niezwykły sposób.
Na pewno się do nich nie zaliczam. Nie mam wyrobionego języka, posługuję się nie poprawną polszczyzną, ani nie grzeszę talentem do tego. Choć zawsze chciałam napisać powieść, to widzę, że to nawet nie będzie miało sensu, skoro i tak próbuję zrobić coś, do czego się nie nadaję.
Teraz jest jeden z najgorszych okresów w moim życiu i muszę je przeżyć sama. Tak jakby test sprawdzający czy nie siądzie mi psychika. Nie wiem, nie powiem. Nie mam bladego pojęcia, ale przynajmniej nie płaczę. Jakby moje oczy nie mogły wydusić łez. Pewnie to dobrze, skoro od zawsze chciałam, aby nikt nie widział, jeżeli jestem smutna, skoro ludzie mają inne problemy.
Z resztą do tej pory tak robię. Dobrze, bo przynajmniej mogę się skoncentrować na tym, że zawalam naukę, a nie swoje życie. Mogę oddać się bez reszty bardziej pożytecznym rzeczom niż użalanie się nad światem, czy wręcz przeciwnie - komentowanie jakie mam super 'odpały' z 'psiapsiółkami'.
Tak więc blog zawieszam, z resztą i tak wyjeżdżam w niedzielę do Leszna, do siostry.
Nie wiem kiedy znów tu zawitam, ale kiedyś tak. Kontakt jest napisany w zakładce 'O Mnie', czyli macie mój numer GG.
W takim razie życzę miłych ferii, czy miłego wyczekiwania ich. Ah, i dobrych ocen. Mnie też możecie 'pożyczyć', jednak nie sądzę, aby zadziałało. Spróbować zawsze można.
Żegnam,
Yuriko.

poniedziałek, 7 stycznia 2013

003 - Wielki powrót

Ohayo!

Doskonale wiem, że pewnie nie tęskniliście, ale uraczę Was nowym postem. Byłam kompletnie wyczerpana ostatnimi dniami, zakuwałam do poprawek, a teraz w końcu mogę wziąć spokojny wdech i odprężyć się. Zbuntowałam się i postanowiłam, że Quo Vadis czytać nie będę, gdyż język tej książki najzwyczajniej w świecie mnie przeraża, a poza tym męczy. Cóż, Pani od polskiego zlitowała się i powiedziała, że będziemy mogli oglądać film, więc mogłam trochę złapać oddechu od nadmiaru materiału, za którym i tak nie nadążam.  Na szczęście znajduję kilka chwil, aby coś tu 'skrobnąć', ponieważ do mojej codziennej pracy dochodzi nauka, potem jakaś miła lektura, tym razem będzie to "Iskra" autorstwa Kristin Cashore, które jest miła do czytania, napisana lekkim językiem, krótko mówiąc - odprężająca. Potem szykuję się na skok na 'Wiedźmina', którego tata skompletował, co mnie bardzo ucieszyło, gdyż tyle pochlebstw w internecie mają na prawdę tylko dobre książki. Hańba mi, że wcześniej go nie czytałam...
Moje życie kręci się wokół samego w sobie przeżycia kolejnych dni. Jednak czy kiedyś było inaczej? Cóż, dzisiaj w szkole, o dziwo, lekcje minęły szybko, gładko i przyjemnie, pomijając fakt, że to poniedziałek.
Dopiero teraz uraczyłam komputer mą obecnością, a na liczbie wyświetleń bloga wyświetla się 666. Nie powiem, rozbawiło mnie to. Mam brak motywacji do czegokolwiek. Dzisiaj od kilku tygodni pozmywałam naczynia, a wcześniej było to naturalne. Jednak pociesza mnie myśl, że jeszcze tydzień i ferie, radować się trzeba.
Ostatnio nie wiedzieć czemu, jeśli nie wyczuwam obecności osoby, która jest przy mnie robię się smutna. Siedzę i tępo wpatruję się w ścianę, co chwilę zerkając nerwowo na komórkę, czy przypadkiem nikt nie napisał. Czasem wydaje mi się, że bez niektórych osób jestem po prostu nikim. Jeszcze bardziej szarą i depresyjną osóbką z nosem w książkach.
Zwykle staram się jakoś poprawić sobie humor, czy to jakimś zabawnym wspomnieniem, tekstem z jakiegoś anime, ale nagle nic mi nie wpada do głowy, a nikt się przecież nie odezwie oprócz Azumi, a gdy jest chwilowo nieobecna to szkoda gadać. Czy ja na prawdę jestem tak odpychająca, czy to tylko moja wyobraźnia. Może nie wyglądam, ale nie ufam zbyt wielu osobom, ciężko jest ze mną nawiązać kontakt, i ciężko dotrzeć, czy dowiedzieć się czegoś o mojej przeszłości.
Doszłam do wniosku, że chciałabym zostać psychologiem. Zwykle umiem pomóc innym osobom, ale sobie nie. Lubię mieć to poczucie, że ktoś może być mi wdzięczny, czy podziękować mi jakbym życie uratowała.
jak zwykle smęcę, jakbym była człowiekiem, który ma najgorzej na świecie. Urodziłam się zdrowa, nie prześladują mnie w szkole, nie jestem ofiarą przemocy domowej... A jednak nadal czuję się źle, choć to pewnie może być przez Was odebranym jako egoistyczne żale żałosnej nastolatki.
Cóż, w sumie Wam się nie dziwię, moje posty są nieskładne i nic ciekawego do nich nie wnoszę, a pomimo to męczycie się aby skomentować to jakbym przynajmniej książkę napisała.
Zostawiam Was więc ze swoim pewnie ciekawszym życiem, jak również ulubionym endingiem Soul Eater'a :
http://www.youtube.com/watch?v=dpFYYqrn6U0
Zakochałam się w nim, dosłownie ciągle słucham, ale przynajmniej odświeżyłam moją playlistę.
Dobranoc, kłaniam się w pas.