Ohayo!
Tak więc wróciłam z zaświatów, przygotowana na Wasze okrzyki radości ( to oczywiście żart, w rzeczywistości sobie tak nie schlebiam ). W każdym bądź razie, pobyt w Lesznie poprawił mi odrobinę humor, tak jak Wasze komentarze, z których mogę wywnioskować, że czekaliście na tę chwilę z zapartym tchem.
Jednakże nie będzie tu o moim życiu prywatnym, które jest nudne i przewidywalne niczym najgorsze anime z fatalną grafiką. Do czego zmierzam?
Może nie zauważyliście, jednak jestem osobą nieśmiałą i wolę chować swe przemyślenia gdzieś na dnie mózgu. To czego nie mogę powiedzieć publikuję tu, gdyż w sieci jest mi o wiele wygodniej, zważając na fakt, że nawet nie wiecie jak mam na imię ( nie wliczając Noriko i Ann ).
Czemu napomknęłam o anime? Gdyż jest to jedno z mych obecnych zainteresowań. Łykam po kolei kolejne, niestety rzadko strzelając w dziesiątke. Niestety, patrzę po tytułach, przez co przed nosem umykają mi istne perełki w tym całym rozgardiaszu na stronach internetowych.
Więc, postanowiłam napisać swą własną opinię na temat jednego z nielicznych anime, które jest z pewnością warte uwagi, nawet jeżeli zraża Was gatunek 'Romans'
Mianowicie - Angel Beats:
Recenzja:
Pierwsze wrażenie:
Jednym z moich dziwacznych zboczeń jest automatyczne zniechęceniem angielskim tytułem. Tutaj może się wiązać z wymową japończyków, którzy w przykry, aczkolwiek zabawny kaleczą język angielski. Przykładem może posłużyć 'Soul Eater' przy której imię 'Soul' wymawiane było 'Sour' ( oczywiście wiem, że to ogółem zasada językowa ) czy 'Black Star' brzmiało mniej-więcej 'Braku Sta'.
Ale nie o wyżej wymienionym anime mowa, tylko o Angel Beats!
Jak już napomknęłam, zraził mnie tytuł wzięty z angielskiego, jednakże kierowałam się nadzieją, przeprawiając się przez pozytywne oceny na forach.
Cóż, pomimo języka, od razu zaintrygował mnie ten tytuł, gdyż wcześniej nie miałam styczności z anime czy mangą, o iście anielskiej fabule.
W początkowej ocenie grafiki pomógł mi drogi wujek Google, który sprawił, że w moim sercu zakiełkowała nowa nadzieja, ze względu na ładnie wykończoną grafikę.
Fabuła:
Jak można po wcześniejszym opisie wnioskować, można nastawić się na temat Boga ( którego jednak nie było dużo, ba!, nawet nie było odpowiedzi na te rzadkie pytania ).
W pierwszym odcinku mamy szansę poznać Yuzuru, który z początku może przypominać po prostu nieprzytomnego, zdemoralizowanego chłopaczka leżącego na ulicy. Oczywiście nie jest to trafne stwierdzenie, gdyż kilka sekund później wraz z głównym bohaterem, mamy okazję poznać energiczną ( czasem aż nazbyt ) Yuri, która na szybko tłumaczy oszołomionemu chłopakowi, że jest martwy i namawia go do dołączenia do oddziału 'Wcale-Nie-Martwi', który walczy z Bogiem i istotami z nim związanymi. Wtedy również mamy szansę przyjrzeć się jednej z głównych bohaterek anime - Tenshi (jap. Anioł ). Gdy Yuzuru zauważa, że Yuri celuje w ( na pierwszy rzut oka ) bezbronną dziewczynę, traktuje ją jak niepoczytalną ( sama kwestia bycia martwym jest dosyć wstrząsająca ). Ignorując nawoływania dziewczyny, która zdeterminowana wykrzykuje, że 'cel' jest aniołem, kieruje się w stronę Tenshi. Czemu powiedziałam, że jest bezbronna? Naszego anioła możemy potraktować jak 'cichą wodę', która w chwili poznania z nowym przybyszem, swym delikatnym, wysokim głosikiem, również uświadamia Yuzuru, że jest martwy, więc tym samym w otoczeniu nie ma szpitala, co jest logiczne. Zirytowany chłopak żąda dowodu na to, że nie może umrzeć - proszę bardzo - 'bezbronna' Tenshi wytwarza ostrza ze swojej ręki i wbija w serce ( aczkolwiek nie do końca, co uświadomi nam ostatni odcinek ) zaskoczonego chłopaka, który w ostatnich sekundach przed atakiem uświadamia sobie, że stracił pamięć.
Nasz bohater budzi się potem w szpitalu, zalany zimnym potem, a jego przerażenie potęguje zalana krwią koszula.
Można by rzec, że na tym można skończyć próbę pogodzenia się z losem, jednak Yuzuru, kierując się zdrowym rozsądkiem nie wierzy, że to mogło się stać.
Takie same poglądy na tą sytuację mają członkowie oddziału SSS ( Wcale-Nie-Martwi ), więc po kilku minutach zastanowienia ( jednocześnie pod lekkim przymusem Yuri ) chłopak dołącza do buntowników.
Okazuje się, że ich celem jest zniszczenie anioła, na co 'świerzak' przymyka oko, ponieważ na początku nie widzi w niej nic złego. Oczywiście akcje są wielkim rozczarowaniem, dla osób, którzy spodziewali się gwałtownych zamachów na ową istotkę, o ile niszczycielskim planem można nazwać 'wydmuchnięcie' kartek na jedzenie ze stołówki szkolnej. Oczywiście nie obejdzie się chwil walki, w których Anioł okaże się wręcz niepokonanym przeciwnikiem. Potem mamy okazje pozać sprzymieżeńców oddziału SSS, czyli girlsbandu 'GirlsDeMo', czy umarłych wytwarzających bronie w 'Gildii'. Oczywiście samo bycie buntownikiem zobowiązuje do przeszkadzania na lekcjach, co potem jednak okazuje się dość przemyślanym, lecz błędnym działaniem, przez które mają nie zostać 'usunięci'.
Cząstkowa ocena:
Gdy z początku możemy uznać ten serial za 'lekki i zabawny' to w ciągu kilku odcinków zmienia się w istny wyciskacz łez. Oczywiście nawet tam występują chwile rozluźnienia atmosfery tanimi, lecz nadal śmiesznymi żartami. Wielkim plusem anime jest humor, czyli tak głupkowate akcje, typu latanie krzesłem po klasie, które są tak żenujące, że aż śmieszne. Nie obędzie się bez tajemnic.
Jedną, chodzącą tajemnicą jest... Tenshi, która ma jednak na imię Kanade i koniec końców, nawet bezlitosna wobec niej Yuri, żałuje, że nie mogły być przyjaciółkami.
Pomimo nieśmiałej i cichej natury 'anielicy' jest osobą, której wprost nie da się nie lubić. Szczególnie przypadła mi do gustu, choć pewnie wielu się nie zgodzi, szczególnie Ci, którzy preferują styl narwanych i w gorącej wodzie kąpanych dziewczyn, czyli Yuri.
Dobra, dobra... Ale co ma piernik do wiatraka?
To pytanie nasuwało mi się podczas wstępnych odcinków, gdyż w oczy rzuca się gatunek : Romans, lub Dramat. Nie wiem, czy uznacie to za spojler, jednakże przy późniejszych odcinkach odczuwałam wzruszenie. Oczywiście muszę pochwalić twórców za stosunkowo lekki wątek miłosny, który jednak okazuje się koszmarem dla głównego bohatera. Nie lubię anime, które podjeżdżają wymuszonymi akcjami typu ukryci kochankowie.
Moje odczucia:
Jak już mówiłam wielkim plusem anime jest mała liczba odcinków, przez co nie ciągną się w nieskończoność + stosunkowo jasne, i rzeczywiście kończące anime zakończenie. Jednak jak będziecie je oglądać to przygotujcie chusteczki!
Angel Beats! jest pełne humoru, różnego rodzaju gag, ukazując równocześnie troszkę szkolnej rzeczywistości, gdzie nikt nie zwróci na Ciebie uwagi, dopóty Twe krzesło nie wyleci w powietrze, przez co zaryjesz głową w sufit.
Od razu ostrzegam: ostatni odcinek doprowadzi do łez niejednego twardziela. Pomimo początkowo zapowiadającego się Happy Endu, wcale nim nie jest...
Młodzi ludzie, którym dopiero co dano szansę wykorzystać drugie życie, aby umożliwić im odnalezienie spokoju, często muszą się pożegnać z dopiero co odnalezionym szczęściem.
Dodatek - Mały Spojler:
OD RAZU MÓWIĘ, JEŻELI CHCECIE OGLĄDNĄĆ ANIME, NIE CZYTAJCIE! NIE CHCĘ WAS POZBAWIĆ NIESPODZIANKI.
Czemu tak zimna osoba jak Yuriko rozkleiła się na Angel Beats!?
Może się nie spodziewaliście, jednak wątek romantyczny dotyczy Yuzuru i... Kanade! Jednak jest on w pełni okazany dopiero w ostatnim odcinku. Niestety nie, nie było szczęśliwego zakończenia... Cóż, marzeniem Kanade była możliwość... podziękowania komuś. Tym kimś był nie kto inny jak Yuzuru. Tenshi miała szansę żyć, dzięki przeszczepowi serca, a dawcą był ów bohater, który umarł w wypadku pociągu. Niestety tamtym światem rządzi zasada - jeśli znajdziesz spokój - znikasz i odradzasz się na nowo. Przez co szansę na ponowne się poznanie są marne, jednak jednej parze może się udać i w głębi serca im kibicuje, nawet jeśli nie istnieją.
Przed tym wydażeniem biedna Tenshi słyszy wyznanie z ust Yuzuru, które wprawia ją ( i mnie ) w osłupienie, czyli te dwa słowa, które wprawiają o szybsze bicie serca... Jednak pomimo próśb chłopaka Tenshi chciała mu tylko powiedzieć ciche 'dziękuje', które pewnie będzie w myślach powtarzać do końca kolejnego życia...
Pomimo to Yuzuru postanawia zostać w szkole i pomagać uczniom odzyskać spokój... Pomimo ciężkiej i bardzo przeżywanej straty, zapadły mi w pamięć słowa pewnej uczennicy...:
- Ponoć na kogoś czeka...
THE END:
Choć serie bardzo ładnie, schludnie skończyli, to czuję niedosyt... Cały czas zastanawiam się - czy para, która kibicuje w końcu znów się odnajdzie by spełnić marzenie, jednej dziewczyny. Być może obietnica nie zostanie złamana.
Moja reakcja na ostatni odcinek? Proszę bardzo:
Tę chwilę płaczu przerywa mój wspaniały tata, który zawiadamia mnie, że idzie po ciocię. Świetnie, zapłakana i zasmarkana idę, aby zamknąć drzwi. Oczywiście rodziciel uśmiechnął się tylko słysząc moje jąkanie się w 'zeznaniach'. Gdy próbuję mu wytłumaczyć co zaszło, uwaga, gwałtownie znów zaczynam głośno chlipać, pomimo prób powstrzymania łez. Zestresowana zatrzaskuję drzwi i opierając się o nie, wciąż ronię łzy. Gdy w końcu przygarbiona wchodzę do pokoju, nagle zdaję sobie sprawę, że już nie mogę więcej oglądnąć, skoro została tylko cicha melodia endingu. Staczam się z obrotowego krzesła i klęcząc na ziemi nadal płaczę. Zaczynam walić pięścią w podłogę, przez co moje łzy nie mają końca. Nie znajduję determinacji aby stać i turlam się z płaczem po podłodze. Gdy w końcu wstaję zaczynam niespokojnie walić pięścią w łóżku nie przerywając mego lamentowania. Chwiejnym krokiem dochodzę do łazienki, ocieram łzy i w pozycji embrionalnej kulę się w kącie pokoju, bez emocji wpatrując się w sufit...
Piękne, czyż nie?
Takim oto akcentem kończę dzisiejszą notatkę. Jeżeli Wam się podobała recenzja, od czasu do czasu skrobnę jakoś, choć jestem otwarta na krytykę.
Pozdrawiam,
Yuriko.
*okrzyki radości*
OdpowiedzUsuńMnie się coś kojarzy Twoje imię,ale nie chcę wyjść na debila,bo nie jestem pewna xD
Nie oglądałam,jak na razie nie mam ochoty na romansidła :3 A skrobaj,skrobaj!(czy jest w ogóle takie słowo?)
Przepraszam,coś mi się dzieje w łęb ostatnio.Pozdrawiam <3
Haha, nie wiem, może coś tam, kiedyś wspominałam, ale nie pamiętam XD.
UsuńCóż, to nie jest do końca romansidło, akurat tutaj na pierwszym planie był humor, przez co kilka pierwszych odcinków, działały na mnie tak, że turlałam się ze śmiechu po podłodze XD. Skrobaj? Hmmm... Może nie, ale mi się podoba XD.
Pozdrawiam :D
*UUUHUUUUUU* *YEEEEEEEEEEE* *Dowolne okrzyki radości*
OdpowiedzUsuńMam w planach to anime, ale czasu jak zwykle brak.
Ja bardzo się ciesze, że coś skrobnęłaś i mam nadzieje na jak najczęstsze notki ^^
Jeej, jednak się cieszycie, jak miło :3
UsuńW ferie będziesz miała, nawet aż za dużo XD
No nie wiem jak z tymi notkami, ale niech będzie, że się postaram XD
Ja tam się cieszę *.* Ej, no! Ja też znam Twoje imię .___. Uduś mnie, ale nie przepadam za ,,romansami". Zwykle wtedy jest mi smutno, że w ,,prawdziwym życiu" nie ma happy-endów. Pomijając fakt,że to anime nie ma szczęśliwego zakończenia (jak mówisz).
OdpowiedzUsuńPrzepraszam, ale ostatnio jesteś dosyć nieaktywna w blogowaniu, więc przepraszam. Nie uduszę Cię, z resztą wątku miłosnego nie ma aż takiego, tylko jest to pokazane w ostatnim odcinku, czyli brak happy-end'u. Jednak może kiedyś zmienisz zdanie ;)
Usuńakurat miałam się zabrać za oglądanie tego anime gdyż iż Wernero mi kazał, dzięki temu się bardziej przekonałam *u*
OdpowiedzUsuńHuehuehue, jak sobie wyobrażę, że Ty będziesz oglądać anime stosunkowo tak lekkie to aż mam zdziwienie wypisane na twarzy :D. Ah, i dziękuję cieszę się, że Cię zmotywowałam troszkę bardziej :3
Usuń